Przedłużający się kryzys podażowy uwydatnił nadmierne uzależnienie UE od wschodnioazjatyckich producentów. Niedobory mikroczipów odczuły rynki na całym globie, ale najgorzej oberwało się właśnie Europie. Dlatego rozwiązaniem tego problemu planują zająć się władze Unii – tak przynajmniej wynika z wywiadu, którego „Rzeczpospolitej” udzielił Thierry Breton, unijny komisarz rynku wewnętrznego.
Pomoc UE miałaby opierać się na dwóch filarach. Po pierwsze – na modyfikacji prawodawstwa poprzez złagodzenie zasad pomocy publicznej w przypadku najbardziej zaawansowanych półprzewodników (chodzi o tzw. leading-edge nodes wykorzystywane między innymi przy produkcji laptopów, ale także pojazdów elektrycznych).
Drugim elementem nowej unijnej strategii ma być wsparcie finansowe. Mowa tu o kwocie 45-50 mld euro, z których około 12 mld zostanie przeznaczone na badania, rozwój i stworzenie linii pilotażowych, zaś kolejne 30 mld pójdzie na budowę megafabryk. Według szacunków Bretona do sprawnego funkcjonowania rynku na terenie Europy będą musiały powstać przynajmniej trzy zakłady. Pierwsze z nich mogłyby zacząć produkować czipy już za cztery lata.
Obecny rynek półprzewodników jest zdominowany przez Azję. Niekwestionowanym numerem 1 w branży jest Tajwan, który odpowiada za przeszło 60 proc. światowej produkcji, ale silną pozycję w tym sektorze – około 15-20 proc. udziału w produkcji – posiada również Korea Płd. To wynik zbliżony do łącznych udziałów Stanów Zjednoczonych oraz Unii Europejskiej. Do 2030 r. władze w Brukseli chcą jednak zwiększyć obecność UE na tym rynku do 20 proc., aby uniezależnić się od zewnętrznych producentów.