Według informacji, do których dotarła Agencja Reutera, BYD, największy chiński producent samochodów, chciałby do końca dekady sprzedawać połowę aut poza macierzystym rynkiem. Dla firmy, która przed rokiem niemal 90 proc. swojego wolumenu (liczącego w sumie 4,27 mln pojazdów) realizowała w Chinach, oznaczałoby to ogromny skok do przodu.
Ważnym elementem strategii BYD jest Europa – w wywiadzie dla serwisu „Car Dealer Magazine” Steve Beattie, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu BYD UK, miał przekazać, że celem marki w Wielkiej Brytanii jest pozycja wolumenowego lidera w przeciągu kolejnych trzech lat. Plan, mogłoby się wydawać, niemożliwy, biorąc pod uwagę dysproporcje między ubiegłorocznym wolumenem rynkowego numeru jeden – Volkswagena (166 tys. szt.) – a liczbami uzyskanymi przez chińskiego pretendenta (8,7 tys. szt.).
Ambitne plany BYD, ale także innych producentów zza Wielkiego Muru, hamuje dziś jednak sceptycyzm na największych rynkach UE, szczególnie tych silnie zakorzenionych w motoryzacji, czyli Niemczech i Francji. W pierwszym kwartale 2025 r. udział chińskich marek za Odrą sięgnął zaledwie 1,5 proc. – i niby jest to rezultat o 0,5 pp. lepszy względem pierwszych miesięcy roku 2024, ale dynamika zmian raczej nie odzwierciedla oczekiwań przedstawicieli dalekowschodniej motoryzacji. Dość powiedzieć, że w Polsce wartość ta już przekroczyła 5 proc.
Po czterech miesiącach obecnego roku najsilniejsze chińskie brandy na rynku niemieckim radzą sobie poniżej oczekiwań. Obecnie tej grupie przewodzi MG ze skromnym udziałem rzędu 0,8 proc. (7,2 tys. szt.), przed BYD (2,8 tys.; 0,3 proc. – plany marki zakładały w całym 2025 r. wolumen w okolicach 50 tys. szt.), Leapmotorem (981 szt.) oraz Xpengiem (639 szt.).
Co ważne, dość nisko szanse na przełamanie w tym zakresie oceniają przedstawiciele niemieckiej branży. Thomas Peckruhn, wiceprezes Niemieckiego Stowarzyszenia Handlu Motoryzacyjnego (ZDK), przyznał w rozmowie z magazynem „Automobilwoche”, że wśród dealerów wygasł entuzjazm względem chińskich marek.
Większych sukcesów producentom z Państwa Środka nie wróży także Stefan Reindl, dyrektor Instytutu Przemysłu Motoryzacyjnego, który przewiduje, że pojedynczy producenci najprawdopodobniej będą mieli problemy z przekroczeniem 1-proc. udziału w bieżącej dekadzie. Mamy zatem do czynienia ze sytuacją zgoła odmienną od tej, do której przyzwyczaili się dealerzy w Polsce – pytanie, która wizja przeważy?