Według danych CEPiK-u pod koniec 2023 r. w Polsce jeździło ponad 20 mln aut osobowych (choć w czerwcu br. z rejestru zniknęło ponad 7 mln „martwych dusz”), z czego za około 70 proc. pierwszych rejestracji odpowiadały firmy. To dużo, dlatego przedsiębiorcy wnoszą opłatę za korzystanie ze środowiska, jednakże płacą tylko ci, których emisje spalin wyceniane są na więcej niż 800 zł. W praktyce opłata dotyczy więc przede wszystkim przedsiębiorców z dużymi flotami, ale ma się to zmienić za sprawą nowego sposobu naliczania opłaty środowiskowej.
Na razie jednak nie są znane szczegóły dotyczące tego, w jaki sposób nowa opłata zostanie naliczana, chociaż wiadomo, „że całość będzie wyższa niż dotychczas”, a pod uwagę zostaną wzięte firmy, w których flocie jest więcej niż jedno auto. Resort pracuje już nad projektem, którego propozycja zostanie poddana konsultacjom (podatek miałby wejść w życie w 2026 r.).
„Samochody wykorzystywane w firmach pokonują o wiele więcej kilometrów rocznie, przez co ich negatywny wpływ na środowisko jest większy. Zmiana opłaty jest więc sprawiedliwa społecznie, ponieważ dotyczy tej grupy, która w największym stopniu odpowiada za emisje z transportu” – uzasadnia swoją decyzję w odpowiedzi dla dziennika ministerstwo.
Przypomnijmy, że rząd zapowiedział już program dopłat do używanych aut elektrycznych, który zastąpi powszechnie obowiązujący podatek od samochodów spalinowych. Nawet 40 tys. zł wsparcia, czteroletni limit wieku samochodu i limit cenowy na poziomie 150 tys. zł – tak w skrócie brzmi zapowiedź rządowego programu dotacji do zakupu „elektryków” z drugiej ręki, o którym więcej piszemy w naszym artykule.