O tym, że Elon Musk i jego samochody wywołują dziś często skrajne emocje i postawy pisał już na naszych łamach w swoim felietonie Marek Konieczny. Działania wobec popularnej marki i jej twarzy, Elona Muska, przybrały dziś we Francji niecodziennego obrotu.
Agencja Reutera informuje bowiem, że wybrani kierowcy z Francji walczą o rozwiązanie umów najmu na samochody Tesli oraz odzyskanie kosztów prawnych w paryskim sądzie handlowym. Jak argumentują, publiczne zachowanie szefa Tesli na rzecz kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa i skrajnie prawicowej partii AfD w Niemczech wyrządziło im „bezpośrednią i konkretną” szkodę.
„Samochody Tesli stały się potężnymi symbolami politycznymi i są obecnie postrzegane jako prawdziwe skrajnie prawicowe «totemy» – ku przerażeniu tych, którzy kupili je wyłącznie jako innowacyjne oraz przyjazne dla środowiska pojazdy” – twierdzą w oświadczeniu Patrick Klugman i Ivan Terel, prawnicy powodów z kancelarii prawnej GKA. Do pozwu dołączyło około 10 leasingobiorców Tesli.
Przypomnijmy, że zanim Donald Trump wygrał po raz drugi wybory prezydenckie w USA, szef Tesli wyrażał poparcie wobec przyszłego prezydenta i wsparł finansowo jego kampanię. Elon Musk został później doradcą utworzonego w tym roku Departamentu Efektywności Rządu (DOGE). Szeroko zakrojone zaangażowanie polityczne Muska odbiło się mocno na wynikach sprzedaży aut Tesli (także we wspomnianej już Francji). Musk odszedł jednak ostatecznie pod koniec maja z administracji Trumpa.