Gazeta podaje, że przejechanie 100 km autem benzynowym kosztuje około 15 euro, zaś „elektrykiem” – już o jedno euro więcej. „De Telegraaf” obliczył to na podstawie aktualnych cen energii elektrycznej i średnich danych dotyczących zużycia, które holenderski automobilklub ANWB stosuje dla średniej klasy samochodu benzynowego. „Nikt nie spodziewał się, że cena prądu wzrośnie tak drastycznie” – skomentował dla dziennika Roland Steinmetz z firmy EVConsult, która zajmuje się doradztwem w zakresie transportu elektrycznego. Przyznaje on, że taka sytuacja jest niepożądana, bo ważne, aby jazda pojazdem elektrycznym pozostawała atrakcyjna finansowo.
Holendrzy są aktualnie w wyjątkowo trudnej sytuacji. Już w lipcu statystyczna holenderska rodzina płaciła 419 euro za megawatogodzinę energii elektrycznej – drożej w UE było tylko w Danii i we Włoszech. Co więcej, z uwagi na rosnące koszty życia, związki zawodowe zaapelowały do rządu o wprowadzenie maksymalnej ceny na energię oraz produkty spożywcze. „Koncerny paliwowe osiągają gigantyczne zyski, a ludzi nie stać na płacenie rachunków za prąd i gaz” – twierdził w programie „Nieuwsuur” prezes związku zawodowego FNV Tuur Elzinga.
Koszt ładowania aut elektrycznych jest dla Holendrów tym dotkliwszy, że ich kraj ma już blisko 300 tys. „elektryków” (Holandia to lider UE pod względem liczby stacji ładowania, która – według ACEA – wynosi ponad 90 tys.). Ponadto ich liczba – w porównaniu z autami benzynowymi i wysokoprężnymi – gwałtownie rośnie. Najwięcej modeli zeroemisyjnych – dane obejmujące okres do 8 czerwca 2022 r. – zarejestrowano w Brabancji Północnej (48 910), drugie miejsce przypadło zaś Holandii Północnej (47 333), a trzecie rejonowi Utrechtu (42 685).