Mamy na myśli przede wszystkim rozdzielone światła przednie, znajdujące się na trzech różnych wysokościach (od góry: dzienne, mijania, przeciwmgielne). W Konie znajdziemy też – niezależnie od wersji – plastikowe nakładki na nadkola, które można kojarzyć przede wszystkim z samochodami przeznaczonymi do jazdy w terenie. Plastiku sporo jest również w środku. Niestety nie zawsze najwyższej jakości. Materiały zastosowane w desce rozdzielczej są twarde (poza paskiem otaczającym nawiewy i ekran środkowy). Sam ekran robi jednak duże wrażenie, a to głównie ze względu na jego wielkość – nieco ponad 10 cali! Kluczowe jest to, że cały system multimedialny jest szybki, a jego obsługa nie sprawia problemów. Generalnie jednak całą ergonomię kokpitu można określić mianem wzorowej.
O ile do miejsca dla przycisków i pokręteł oraz ich rozlokowania trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, to dosyć naturalne – zważywszy na to, że mowa o samochodzie o długości niespełna 4,2 metra – jest to, że przesadnie dużo nie może być przestrzeni dla pasażerów. Z przodu można byłoby jednak pomyśleć o większych schowkach, choć warto odnotować, że do dyspozycji mamy dodatkowe miejsce w podłokietniku i części środkowej, a także „bonus” w postaci schowka nad ładowarką na telefon – idealnego do przechowywania… maseczki. Przestrzeń do przechowywania wewnątrz auta może okazać się przydatna, bo 360-litrowy bagażnik, jaki oferuje Kona, nie gwarantuje spokoju przy pakowaniu na wyjazd więcej niż trzech osób. Z drugiej strony dosyć łatwo można znaleźć crossovery z segmentu „B” – nawet produkcji koreańskiej – które oferują skromniejszą przestrzeń bagażową.

Zakładając, że uda nam się wyruszyć w trasę w większym gronie, pasażerowie siedzący na tylnej kanapie na pewno docenią brak tunelu środkowego, dodatkowe oświetlenie, a także podłokietnik. Co pozytywnie oceni kierowca? Głównie właściwości jezdne. Z pewnością dynamikę – przede wszystkim w mieście, a jeśli poza nim to z wyłączeniem dróg szybkiego ruchu. Zaskoczyć może zwłaszcza start spod świateł w trybie Sport. „Hybrydowość” Kony opiera się na benzynowym silniku o pojemności 1,6 litra i jednostce elektrycznej, które łącznie oferują 141 KM. Na papierze daje to przyspieszenie do „setki” w nieco ponad 11 sekund. W rzeczywistości wynik jest o dwie sekundy lepszy! Hybrydowa Kona spala średnio 5-6 litrów paliwa na 100 km. To na tyle dobry rezultat, że nikomu nie powinien przeszkadzać mieszczący tylko 38 litrów bak paliwa, bo – jak łatwo wyliczyć – rzeczywisty zasięg testowanej hybrydy to około 700 km. Znacznie mniejszy będzie on przy jeździe w warunkach autostradowych, gdy spalanie rośnie do 8 litrów. Jednak już sama informacja o prędkości maksymalnej hybrydowej Kony – 160 km/h – świadczy o tym, że autostrada nie jest dla niej naturalnym środowiskiem. Gdyby nie mały bak i ograniczenia prędkości, nie mielibyśmy obaw, by przetestować Konę pod kątem bardziej wyczynowej jazdy. Crossover – mimo podwyższonej sylwetki – wyróżnia się pewnością i stabilnością prowadzenia, a to efekt dosyć sztywnego zawieszenia (z tyłu – wielowahaczowego). Dynamiczną jazdę wspomaga również sprawna, dwusprzęgłowa automatyczna skrzynia biegów. Małym minusem jest z kolei to, że hybrydowy crossover nie pozwala na wybór trybu jazdy i sam decyduje, czy korzysta wyłącznie z napędu elektrycznego, czy dołącza do tego jednostkę benzynową.
Koreański producent zdecydował również, że hybrydowa Kona – w odróżnieniu od innych wariantów – będzie miała również bogatsze wyposażenie. Dlatego wersja Premium mogła zaskoczyła nas: wspomnianym wcześniej 10-calowym ekranem, wyświetlaczem Head-up display, hamulcem postojowym z funkcją Auto Hold, inteligentnym tempomatem, możliwością utrzymywania pasa ruchu, kompletem podgrzewanych foteli (a nawet wentylowanymi przednimi!) czy 18-calowymi felgami. Co ciekawe, hybrydowa Kona w najwyższym wariancie wyposażenia kosztuje katalogowo 126 tys. zł, czyli o tysiąc złotych… mniej niż najdroższy wariant diesla (z silnikiem 1.6 136 KM, ale też napędem 4×4). Wersję hybrydową cechuje też wyższa wartość rezydualna niż odmiany z jednostką wysokoprężną, co sprawia że ten wariant będzie nie tylko bardziej ekologiczny, ale też zwyczajnie tańszy. A pamiętajmy, że w odwodzie jest wersja benzynowa i „elektryk”. Nie dziwi więc, że Kona to już rynkowy numer „25” w Polsce pod względem sprzedaży.