Park aut elektrycznych na koniec I kw. tego roku wynosił 157 362 samochody osobowe napędzane bateryjnie, z czego pełne „elektryki” stanowiły 78 853 szt., zaś hybrydy typu plug-in – 78 509 szt. Za rozwojem car parku idzie także coraz bardziej rozbudowana infrastruktura ładowania: pod koniec marca w Polsce działało 9 342 ogólnodostępnych punktów, przy czym 32 proc. obejmowały punkty prądu stałego (DC), pozwalające na szybkie ładowanie, a 68 proc. – wolne punkty prądu przemiennego (AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW.
„Wzrosty rejestracji pojazdów osobowych są spowodowane wprowadzeniem programu «NaszEauto», a jeśli Ministerstwo Klimatu i Środowiska zdecyduje się (…) poszerzyć go o pojazdy dostawcze bądź o odbiorców instytucjonalnych, z pewnością rezultaty będą jeszcze lepsze (…)” – komentuje ostatnie wyniki Jakub Faryś, prezes PZPM-u.
Jan Wiśniewski, dyrektor Centrum Badań i Analiz PSNM-u, zwraca zaś uwagę, że odkąd zakończył się program „Mój elektryk”, nad Wisłą wyraźnie brakuje dopłat do zeroemisyjnych pojazdów dostawczych kategorii N1. Jak informuje: „Liczba rejestracji nowych elektrycznych «dostawczaków» w I kw. br. spadła o kilkanaście procent rok do roku. To bardzo kontrastuje z ponad 20-proc. wzrostem w segmencie samochodów osobowych (…)”. I dodaje, że PSNM liczy na zapowiedzianą rewizję założeń KPO, która mogłaby zaowocować dofinansowaniem także lekkich zeroemisyjnych aut dostawczych.
Przypomnijmy, że maksymalna kwota wsparcia w ramach programu „NaszEauto” to 40 tys. zł (w wypadku „Mojego elektryka” było to 27 tys. zł). Dopłatami objęte są jednak tylko osoby fizyczne oraz jednoosobowe działalności gospodarcze – ze wsparcia wykluczono spółki cywilne, kapitałowe i osobowe.