Według Carsmile średni czas oczekiwania na pojazd wzrósł do 6-9 miesięcy. Platforma wskazuje, że są modele, które otrzymamy w ciągu 2-3 miesięcy, ale nie brak też takich, gdzie czas oczekiwania wynosi rok czy nawet półtora. Co więcej, mamy do czynienia z coraz wyższymi cenami. „Producenci zmieniają cenniki aut co półtora miesiąca, a zakres prezentowanych podwyżek w nowym cenniku to średnio 2-4 proc. Wcześniej regułą były zmiany cenników raz lub dwa razy w roku” – zwraca uwagę w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Michał Knitter, wiceprezes Carsmile’a. Firma przekonuje, że w ciągu roku ceny transakcyjne nowych samochodów wzrosną o 15-20 proc.
Carsmile wyliczył, że w ciągu zaledwie 10 miesięcy tego roku średnia miesięczna rata za auto wzrosła aż o 17 proc. – o tyle więcej płacą miesięcznie osoby, które podpisały umowę w październiku względem średniej dla umów ze stycznia. Średni abonament dla stycznia wynosił 1494 zł netto, zaś dla października – 1750 zł. „Rata za wynajem najlepiej obrazuje tendencje rynkowe, ponieważ są w niej ujęte wszystkie elementy składowe kosztu użytkowania auta z wyjątkiem paliwa. To swego rodzaju barometr rynku motoryzacyjnego. 17 proc. to faktyczna inflacja na rynku motoryzacyjnym w okresie zaledwie 10 miesięcy. Jest to wypadkowa wzrostu cen katalogowych pojazdów, znacznego ograniczenia rabatów, wzrostu kosztów serwisowania oraz wydatków na ubezpieczenie auta” – tłumaczy „PB” Knitter. Między styczniem a październikiem średnia rata wzrosła o 256 zł netto (315 zł brutto).
Wysoki popyt połączony z niską podażą sprawił, że marżowość w salonach dealerskich jeszcze nigdy nie była tak wysoka. Doszło do nietypowej sytuacji, gdzie klient albo zdecyduje się na zakup auta dostępnego akurat w salonie (i to bez rabatu), albo odejdzie z pustymi rękoma. To z kolei sprawia, że kierowcy często decydują się na kupno samochodu, który niekoniecznie był ich docelowym wyborem. Problem w tym, że wciąż brakuje towaru: dostępne sztuki natychmiast schodzą ze stoku, a po wyczerpaniu oferty sprzedawcy, z uwagi na opóźnienia w dostawach, nie mają przez dłuższy czas nic do zaproponowania klientom. Dlatego dealerzy przywiązują bardzo dużą wagę do sprzedaży usług dodatkowych oraz akcesoriów, co pozwala zwiększyć ostateczną marżę.
Wiele wskazuje na to, że kryzys potrwa jeszcze długo. Początkowo eksperci twierdzili, że sytuacja z dostępnością aut zacznie się poprawiać w połowie 2022 r. Lecz w ostatnim czasie coraz więcej specjalistów wskazuje na trzeci i czwarty kwartał przyszłego roku, a nie brakuje też opinii, iż problemy przeciągną się aż do 2023 r. Niepokoją ponadto informacje dotyczące niedoboru w UE magnezu – surowca, który jest wykorzystywany m.in. do przygotowywania blach do nadwozi.
Źródło: „Puls Biznesu”