Te pozostają niezmienne, choć w wyniku rozmów, które Bruksela prowadziła na początku roku z przedstawicielami branży motoryzacyjnej, obowiązek ich wdrożenia został rozłożony w czasie. Producenci zostaną rozliczeni z efektów swoich działań dopiero w 2027 r., zaś „ocenie” będzie podlegać okres trzech lat – od 2025 do 2027 r. Aby uniknąć kar, koncerny samochodowe będą musiały zmieścić się w limicie 93,6 g/km.
Na ten moment droga do sukcesu pozostaje wyboista, choć dane opublikowane przez Dataforce sugerują, że sytuacja poprawia się z miesiąca na miesiąc. Przed rokiem, w marcu 2024, średni poziom emisji wynosił 109 g/km, ale w ciągu roku wartość ta spadła do 103 g/km. Nie znaczy to, że zmiany zachodziły równomiernie – już na tym etapie można wyróżnić zarówno „zwycięzców”, jak i producentów, którzy mają problem z ograniczeniem emisji.
Wśród 10 najpopularniejszych marek na terenie Starego Kontynentu w najlepszej sytuacji znajdują się Renault, Kia, BMW oraz, co może nieco zaskakiwać, Toyota. Każdy z wymienionych brandów już dzisiaj spełnia (bądź niewiele mu do tej sztuki brakuje) założenia przewidziane na trzyletni okres rozliczeniowy.
Uwagę zwraca rezultat Volkswagena, którego od sukcesu nadal dzieli 12 g/km – z jednej strony to dość dużo, z drugiej – w ciągu 12 miesięcy niemiecki producent „ściął” emisję o 13 g/km. Jeśli najchętniej kupowanej marce w UE uda się zatem podtrzymać obecne tempo transformacji, kar najpewniej uda się uniknąć.
O ile jednak sytuacja czołowego europejskiego brandu wydaje się dziś całkiem niezła, gorzej prezentują się wyniki całej Grupy VW, w dużej mierze za sprawą Audi, które w marcu 2025 r. przekraczało wymogi UE o 30 g/km (co znaczy, że na ten moment marka nie spełniałaby nawet regulacji z 2021 r.). Problem stanowi również dynamika zmian, bo od 2024 r. Audi poprawiło swój rezultat o zaledwie 1 g/km. Kłopot ma także Mercedes, który nie tylko nie zmniejszył poziomu emisji w ciągu zeszłego roku, ale wręcz… emitował więcej (dystans do celu wzrósł z 19 do 20 g/km).
Producenci dysponują oczywiście szeregiem kół ratunkowych – pooli, kredytów czy wyłączeń, które sprawiają, że analizowanie sytuacji wyłącznie pod kątem poziomu emisji jest obarczone dużym marginesem błędu. Niemniej jednak dziś to właśnie ten wskaźnik najtrafniej wskazuje, którym producentom dostosowywanie się do wymogów Zielonego Ładu idzie najlepiej, a którym – najgorzej.