W ubiegłym miesiącu w salonach naszego wschodniego sąsiada sprzedano 41 698 samochodów, podczas gdy w analogicznym okresie 2021 r. było ich ponad 110 tys. Co jednak istotne, sierpniowy spadek był niższy od lipcowego, który wynosił 74,9 proc. (32 412 szt.). W sierpniu najpopularniejszą marką była Łada (18 087 szt., -7 proc. r/r), za nią uplasowała się Kia (4 004 szt., -77 proc. r/r), trzecie miejsce zajął zaś chiński Haval (2 990szt., +26 proc.). Z blisko 50 marek, poza Havalem, na plusie były tylko dwa inne brandy (także z Chin, ale już o znacznie niższych wolumenach): DFM (280 szt., +172 proc.) oraz GAC (77 szt., +7 proc.). Aktualny wynik, mimo pewnej poprawy, jest daleki od przyzwoitego – widzimy jak na dłoni skutek sankcji, a także opuszczenia rosyjskiego rynku przez liczących się producentów.
Rosja robi tymczasem wszystko, by ratować krajową motoryzację. 25 kwietnia wszedł w życie dekret, zgodnie z którym do 1 lutego 2023 r. (w praktyce okres ten zostanie zapewne wydłużony) członkowie Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (Rosja, Kirgistan, Armenia, Białoruś i Kazachstan) mają prawo do produkcji aut, które nie będą spełniać nawet „wschodnich” norm emisji spalin, a przy tym byłyby pozbawione systemów ABS oraz ESP (stabilizacji toru jazdy) czy poduszek powietrznych. Rosjanie postawili już m.in. na reaktywację po ponad 20 latach marki Moskwicz, a także produkcję uproszczonych modeli popularnej Łady (przypomnijmy, że już w 2009 r. Władimir Putin, wtedy jeszcze jako premier, nakazał wpłatę 800 mln dol. z funduszy państwowych dla upadającego AvtoVAZ, producenta Łady).