Europejska branża automotive od lat nie jest w stanie wrócić do wolumenów notowanych przed pandemią i 2024 r., pomimo dobrego początku, nie był tu żadnym wyjątkiem. Zdecydowana większość unijnych gospodarek, w tym prawie wszystkie zachodnie, operowała na liczbach od 10 do 30 proc. niższych niż w roku 2019. W gronie nielicznych zwycięzców znalazła się Irlandia, Cypr, Grecja, ale także Polska, która wyniku sprzed pięciu lat co prawda nie przebiła, ale do tej sztuki zabrakło jej raptem czterech tysięcy osobówek.
Nastroje w motoryzacji pozostają więc nie najlepsze, a kłopoty branży potęguje dodatkowo znikome tempo rozwoju największych rynków kontynentu. W Niemczech w 2024 r. na drogi wyjechało 2,82 mln pojazdów (-1 proc. r/r), we Francji 1,72 mln szt. (-3,2 proc.), zaś we Włoszech 1,56 mln szt. (-0,5 proc.) – w sumie o 19-23 proc. mniej niż przed pandemią. Pozornie lepiej prezentowała się sytuacja w Hiszpanii, która poprawiła rezultat względem poprzedniego roku (1,02 mln; +7,1 proc.). To jednak perspektywa krótkoterminowa – w praktyce obecne wolumeny stanowią około 80 proc. liczby rejestracji sprzed Covidu. Nie inaczej jest w Wielkiej Brytanii, która wzorem Hiszpanii, zanotowała niewielki wzrost (1,95 mln szt.; +2,6 proc.) w 2024 r. Do najlepszego okresu Brytyjczykom brakuje jednak nadal bardzo dużo.
Winnym stagnacji w branży automotive jest do pewnego stopnia segment „elektryków”, który rozwija się w tempie wyraźnie wolniejszym, niż pierwotnie szacowano. Przed rokiem na terenie UE sprzedano 1,48 mln BEV-ów, o 5,9 proc. mniej niż rok wcześniej. Spadek zainteresowania autami elektrycznymi był widoczny na 15 unijnych rynkach – w dziewięciu przypadkach straty przekraczały ponad 10 proc. stanu z końcówki 2023 r. W tej grupie znalazły się m.in. Niemcy, które w efekcie musiały ustąpić z pozycji europejskiego lidera segmentu na rzecz UK (380,6 tys. vs 382 tys.).
Listę największych motoryzacyjnych graczy otworzyła Grupa Volkswagen, sprzedając w UE, UK oraz państwach EFTA 3,4 mln nowych pojazdów (+2,5 proc.). Nieźle radziły sobie zagraniczne marki koncernu (Skoda, SEAT, Cupra), nieco gorzej szło natomiast miejscowym (Volkswagen, Audi). Na minusie miniony rok podsumowała większość brandów Stellantisa (1,97 mln szt.; -7,3 proc.) z wyjątkiem Peugeota oraz Jeepa – źle prezentuje się zwłaszcza sytuacja Fiata, który stracił ponad 20 proc. ze swojego wolumenu. Branżowe podium z wynikiem na poziomie 1,28 mln szt. (+3,2 proc.) uzupełniła Grupa Renault. W utrzymaniu się nad kreską producentowi pomogła niezła końcówka roku; w samym tylko grudniu wzrosty sięgnęły tu 16,6 proc.
Poza czołową trójką, wyniki sprzedażowe przekraczające milion sztuk osiągnęły podmioty sklasyfikowane na miejscach 4 i 5, czyli grupy Hyundai oraz Toyota. Nastroje w firmowych centralach są jednak zgoła inne, bo podczas gdy Koreańczycy raczej tracili (1,06 mln; -3,9 proc.), japoński gigant umocnił się na pozycji markowego wicelidera (928,8 tys. aut samej Toyoty, w sumie milion; +13,1 proc.).
Najsilniejszym przedstawicielem segmentu premium zostało BMW (774,9 tys.; +6,3 proc.), które wykorzystało słabszy okres Audi (663,2 tys.; -9,6 proc.). Słabszy okres marki z Ingolstadt wykorzystał także Mercedes, wskakując na drugą lokatę (684 tys.), do czego wystarczyło w zasadzie utrzymanie rezultatu z zeszłego roku (+1,8 proc.). Czwarte w zestawieniu Volvo straciło już do niemieckich rywali bardzo dużo (369,7 tys. sprzedanych aut), co nie znaczy, że sytuacja marki przedstawia się źle – wręcz przeciwnie, z niemal 30-proc. wzrostem szwedzki producent jest jednym z największych wygranych ubiegłego roku, przynajmniej pod kątem wolumenowym.
Tego samego nie da się powiedzieć o markach amerykańskich, które, z wyjątkiem wspomnianego wcześniej Fiata, traciły bodaj najwięcej. Wynik sprzedażowy Forda zmniejszył się o 17 proc. (426,3 tys.), zaś Tesli – o 10,8 proc. (327 tys.) i niewykluczone, że w kolejnych latach oba brandy będą musiały oglądać się na konkurencję z Chin: w 2024 r. SAIC Motor mógł pochwalić się rezultatem rzędu 244,6 tys. nowych aut (+5,1 proc.). Dystans topnieje.