Gdy zestawi się stojące obok siebie Clio czwartej i piątej generacji, można odnieść wrażenie, że zmieniło się niewiele. Zmodyfikowano nieco kształt zderzaka, auto wyposażono w światła o charakterystycznym dla Renault kształcie, a z tyłu pojawiły się lampy LED-owe – ale generalnie sylwetka zmieniła się w nieznacznym stopniu. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że największą rewolucją w wyglądzie jest nowa gama kolorów, wśród których naszym faworytem jest pomarańcz, zastosowany w testowanym egzemplarzu. Nowa generacja francuskiego auta sprawia wrażenie masywniejszej, choć aktualne wymiary Clio są – po parę milimetrów – mniejsze niż u poprzednika. Prawdziwą rewolucję widać jednak wewnątrz. Po pierwsze, jest tu odczuwalnie więcej miejsca niż u poprzednika, a to ponoć zasługa nowej płyty podłogowej CMF-B. Większy jest też bagażnik, którego pojemność wzrosła z 330 do 391 litrów.
Całkowicie odmieniono też kokpit. W nowym Clio – a przynajmniej testowanej wersji Intens – uświadczymy 7-calowy wyświetlacz zamiast tradycyjnych zegarów, a także zlokalizowany centralnie 9-calowy ekran dotykowy. Mimo tej nowoczesności zdecydowano się pozostawić tradycyjne pokrętła i przyciski odpowiedzialne za sterowanie najważniejszymi funkcjami, co odbieramy jako dobrą decyzję. Nowe Clio to też nowe rozwiązania wspierające bezpieczeństwo, m.in. system rozpoznawania znaków drogowych, utrzymywania pasa czy awaryjnego hamowania. Są i funkcje ułatwiające czy wręcz umilające życie kierowcy, jak bezprzewodowa ładowarka, podgrzewanie foteli i kierownicy czy nieźle brzmiący system nagłośnienia Bose, na który składa się aż 9 głośników.
No dobrze, a jak to naszpikowane nowościami Clio jeździ? To wciąż zwinne, miejskie auto, dla którego korek będzie stanowił raczej wyzwanie, a nie problem (zwłaszcza ze znajdującym się na długiej liście opcji dodatkowych systemem Easy Pilot, który utrzymuje bezpieczną odległość za poprzedzającym pojazdem). Nie napiszemy jednak, że trzycylindrowy, litrowy silnik benzynowy o mocy 100 KM, w który wyposażony była „testówka”, zapewnia świetną dynamikę. Wielu osobom może brakować tu też szóstego biegu. Tak skonfigurowane Clio – w bogatej wersji wyposażenia Intens – nie będzie jednak przesadnie drogie. Jego cena to 66 tys. zł, z czego kolejne 10 tys. w testowanym egzemplarzu przeznaczono na wyposażenie dodatkowe. Reasumując, gdyby zapytano nas o odczucia po testach nowej generacji Clio, byliśmy zdecydowanie na „tak”. Choć chętnie przetestowalibyśmy też wersję z większym silnikiem i skrzynią automatyczną.