W pierwszym w tym roku „Barometrze” dealerzy – pytani o prognozy na kolejne 12 miesięcy – wypowiadali się dość ostrożnie. Ale nikt nie przypuszczał, że w 2020 r. branży zagrozi katastrofa, i to z zupełnie nieznanej wówczas przyczyny.
Dealerska branża nie zaznała jeszcze tak bolesnego i nagłego ciosu. Wraz z pojawieniem się koronawirusa w Polsce i wprowadzaniem ograniczeń przez rząd rynek „zastygł”. I to mimo, że z prawnego punktu widzenia – po kolejnych rozporządzeniach wydawanych przez rząd w związku ze stanem epidemii – salony i serwisy mogły funkcjonować. W obliczu wywróconego do góry nogami życia społeczno-gospodarczego samochody i sprawy z nimi związane spadły bowiem na daleki plan. Jak daleki? To przybliżają wyniki naszego najnowszego badania.
Sprzedaż: zderzenie ze ścianą
Wspomniany „cios” odczuł najbardziej segment sprzedaży. Od połowy marca (kiedy zamknięto szkoły) do połowy kwietnia – w porównaniu
do wcześniejszych 30 dni (druga połowa lutego – pierwsza połowa marca) – nowych zamówień na auta dealerzy prawie nie odnotowywali.
Sprzedaż (nie licząc starych wydań) wręcz stanęła – według naszego badania spadek sprzedaży nowych aut w tym okresie wyniósł średnio blisko 87 procent! – Klienci od 16 marca ani nie dzwonią, ani nie przyjeżdżają do salonu. Wiele osób straciło pracę bądź zmniejszono im dochody. Sporo firm zawiesiło działalność albo w ogóle zamknęło biznes – zwraca uwagę jeden z dealerów uczestniczących w ankiecie. W jego opinii ludzie będą dużo bardziej liczyć pieniądze, więc spadek sprzedaży nowych aut szybko się nie zatrzyma. – Klienci będą obawiali się zakupu w leasingu, najmie czy kredycie, a nie oszukujmy się – ponad 90 proc. samochodów zostało sprzedanych w finansowaniu. Myślę, że większą sprzedaż zauważymy przy samochodach używanych między 3 a 7 lat – prognozuje dealer.
Mniejsze – choć również wysokie – spadki dotknęły serwis mechaniczny. Z racji tego, że sytuacja w Polsce zmieniała się bardzo dynamicznie, o ruch w serwisie pytaliśmy dealerów na bieżąco, z tygodnia na tydzień –
porównując go każdorazowo z pierwszym tygodniem marca (2-6 marca), gdy sytuacja w kraju była jeszcze względnie normalna. Co istotne, poprosiliśmy naszych ankietowanych, aby nie uwzględniali w deklarowanych wskaźnikach zleceń związanych z sezonową wymianą opon.
Serwis: jaskółka nadziei
Jak zatem malał ruch w serwisie? W pierwszym badanym okresie – od 23 do 27 marca – liczba zleceń w ASO spadła średnio o 50,6 proc. W kolejnym tygodniu (30 marca – 3 kwietnia) było jeszcze gorzej – średni spadek zwiększył się do 56 proc. „Kalendarz umówień na przyszły tydzień jest praktycznie pusty”. „Ludzie siedzą i pracują z domu, więc nie mają potrzeby korzystania z usług serwisowych”. „Nie dość, że znacznie spadła ilość zleceń, to te pojawiające się dotyczą głównie drobnych napraw” – tak, wypełniając ankiety, dealerzy komentowali odczuwane spadki.
Idąc dalej, pod lupę wzięliśmy tydzień poświąteczny, tj. 14-17 kwietnia. I tu wyłoniła się minimalna poprawa, choć trudno jeszcze mówić o „odbiciu”. Średni spadek zleceń w dealerskich serwisach wyniósł bowiem 49 proc. W branży nie brakuje też opinii, że ASO będą miały mniej zleceń nawet w kolejnych miesiącach. – W rozmowach z klientami usłyszałam, że będą zmuszeni poszukać tańszej opcji serwisowania i zrezygnować z usług ASO, bo nie mogą sobie już na nie pozwolić – ubolewa jedna z uczestniczek badania.
A z jakim spadkiem boryka się serwis blacharsko-lakierniczy? Tu – podobnie jak w przypadku zamówień na auta – dealerów poprosiliśmy o wskazanie zmiany w ujęciu miesięcznym. Jak deklarują nasi respondenci, wyniosła ona -42,1 proc. Dealerzy tłumaczą, że praca wielu blacharni-lakierni w ostatnim czasie koncentrowała się głównie na kończeniu rozpoczętych zadań. I zwracają uwagę, że mała liczba zleceń wynika z prostej przyczyny: ograniczony ruch samochodowy znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia szkód.
Obroty: 60 procent w dół
Opisana sytuacja musiała oczywiście odbić się negatywnie także na przychodzie całych firm dealerskich. W badanym 30-dniowym okresie jego spadek wyniósł średnio 59,6 proc. Podobnie jak w przypadku wymienionych segmentów, spadki w poszczególnych dealerstwach są różne – niemniej wszędzie dotkliwe. Największa grupa ankietowanych (jedna trzecia), odnotowała spadek w granicach 40-60 proc. Nieco mniej liczny odsetek dealerów – prawie 30 proc. – wskazał na spadek przychodu na poziomie 60-80 proc. Jeszcze gorsza sytuacja – spadek między 80 a 90 proc. – wystąpiła u blisko 16 proc. badanych. Niestety znaleźli się też dealerzy, u których przychód skurczył się o ponad 90 proc.
Czy branża podniesie się z tytułowego nokdaunu? Dealerzy już nie raz udowodnili, że są twardymi zawodnikami i „nie odpuszczają”. Oby sprawdziło się to i w tym starciu.