Dochodzenie prowadzone przez Unię Europejską nie jest rzecz jasna jedynym powodem, który sprawia, że chińskie firmy bacznie przyglądają się możliwościom inwestycji w zakłady produkcyjne. Obecność lokalnych fabryk to dla graczy z Dalekiego Wschodu szansa na cięcie kosztów związanych z transportem i cłami, możliwość dostosowania produktu na potrzeby europejskiego klienta i wzmacniania markowej pozycji.
Do tej pory najgłośniej o przeniesieniu produkcji do Europy mówiło BYD, które całkiem niedawno podjęło decyzję o budowie fabryki na terenie Węgier. Jak informuje Reuters, podobne plany zagospodarowania lokalnego rynku ma także Chery. Chiński producent jest w trakcie rozmów z włoskim rządem, który chce wzmocnić krajowy sektor motoryzacyjny. Władzom w Rzymie zależy na zwiększeniu produkcji aut z 800 tys. do 1,3 mln po części poprzez inwestycje ze strony grupy Stellantis, po części – poprzez „zaproszenie” do Włoch innego producenta, który dysponowałby potencjałem wytwórczym na poziomie około 300 tys. aut rocznie.
Nie jest jednak wcale powiedziane, że Chery zdecyduje się postawić na Italię, bo firma rozważa ponoć także inne opcje, w tym przejęcie dawnych zakładów produkcyjnych Nissana w Barcelonie. Z medialnych przekazów wynika, że Chery jest otwarte zarówno na budowę fabryki od zera, jak i dostosowanie do swoich potrzeb obiektów już istniejących. Europejska centrala firmy wierzy bowiem, że sprzedaż aut w Europie będzie na tyle duża (za sprawą marek Omoda i Jaecoo), by uzasadnić koszty związane z rozpoczęciem produkcji na miejscu.
Również Włosi dysponują opcją „awaryjną”, bo rozmowy z rządem mieliby prowadzić także inni chińscy producenci – m.in. Great Wall Motor. Jeśli negocjacje zakończą się sukcesem, chińskie ambicje będzie trzeba traktować poważnie, nawet jeśli na razie jedynym tamtejszym brandem, który na poważnie przebił się do świadomości europejskich klientów, jest wywodzące się z Wielkiej Brytanii MG.
Fot. Nissan