Kłopoty Tesli w Niemczech obrazują niechęć lokalnych wspólnot do budowy fabryk baterii i akumulatorów do samochodów elektrycznych na całym świecie. Do protestów dochodziło już m.in. w Polsce (LG Chem), Chinach czy na Białorusi. Sprawa zakładu produkcyjnego Gigafactory 4 w Grüenheide k. Berlina nabrała rozgłosu już na początku roku, kiedy niemiecki sąd nakazał tymczasowe wstrzymanie prac na wniosek organizacji Zielona Liga. Ekolodzy ostrzegali, że wycinka lasu będzie stanowić zagrożenie dla okolicznych zwierząt oraz ujęć wody, jednak po kilku dniach zakaz został wycofany, a prace przygotowawcze ruszyły.
Na tym kłopoty Tesli się jednak nie skończyły. Tym razem niemieckie media donoszą, że liczba protestów przekroczyła już 400, a mieszkańcy obawiają się o dostępność wody. Niektóre argumenty przeciwko budowie Gigafactory 4 budzą jednak sporo kontrowersji – w wywiadzie dla Deutsche Welle Sophie Scherger ze stowarzyszenia na rzecz zrównoważonego rozwoju PowerSchift wskazała, że problemem zakładów Tesli jest „sam fakt, że przyczyni się ona do powstawania zbyt wielu nowych aut”, a to czy będą nimi „elektryki”, jest sprawą drugorzędną.
Mimo rosnącego niezadowolenia lokalnej społeczności trudno zakładać, żeby projekt Tesli zakończył się fiaskiem, zwłaszcza że koncern ukończył już stawianie fundamentów i części elewacji. Powstałe opóźnienia – a Elon Musk wspomniał nawet o dwóch latach – mogą jednak spowolnić elektryczną ofensywę Tesli w Europie.
W Gigafactory 4 Tesla zamierza produkować nawet pół miliona aut rocznie, a zatrudnienie w zakładzie znajdzie 12 tys. osób. Według zapewnień Elona Muska Fabryka w Niemczech będzie zarazem największą fabryką akumulatorów na świecie.
Zdjęcie: Wikipedia, Ralf Roletschek