Kilka tygodni temu pisaliśmy o decyzji Innogy, które postanowiło zrezygnować ze swojego flagowego projektu motoryzacyjnego – wypożyczalni elektrycznych pojazdów na terenie Warszawy i Zakopanego. Innogy Go dysponujące flotą 500 modeli BMW i3, zaczęło rozglądać się za potencjalnym nabywcą, a zdaniem ekspertów jednym z kandydatów był Share Now, car sharing należący do BMW oraz Daimlera. Już wtedy zwracano jednak uwagę, że niemiecki potentat mierzy się z własnymi problemami – firma wycofała się z rynku amerykańskiego i niektórych lokalizacji w Europie.
Na tym się nie skończyło, bo Share Now już w marcu bieżącego roku zdecydował się na ograniczenie swojej oferty samochodów elektrycznych. Firmowy komunikat zaskoczył opinię publiczną, tym bardziej że jeszcze na początku roku prezes przedsiębiorstwa, Oliver Reppert podkreślał, że we flocie liczącej 12 tys. pojazdów aż jedno auto na cztery jest wyposażone w napęd elektryczny. Biznes okazał się jednak bardziej problematyczny niż pierwotnie zakładano – z przyczyn, które brzmią całkiem znajomo. Kłopotem dla firmy było niedoszacowanie kosztów serwisu i utrzymania „elektryków”, a do tego doszła niewystarczająco rozwinięta infrastruktura w Kolonii i Düsseldorfie, czyli lokalizacjach, w których Share Now ograniczył swoją obecność. Wypożyczalnia zrezygnowała z elektromobilności także na terenie Berlina, bo miasto „nie zapewniło firmie dogodnych miejsc do parkowania” i „nie wspierało rozwoju sieci ładowania”. Na braki infrastrukturalne narzekał również powiązany z Kolejami Niemieckimi (Deutche Bahn) Flinkster, który z podobnych przyczyn zrezygnował z „elektrycznej” oferty na terenie Nadrenii.
Perturbacje na niemieckim rynku dowodzą, że wypożyczalnie pojazdów zeroemisyjnych mają przed sobą długą drogę. W tym kontekście porażka Innogy Go, Vozilli i innych polskich dostawców usług zaskakuje mniej.
Zdjęcie: Press BMW