Zapowiadana od dłuższego czasu norma Euro 7 budziła zaniepokojenie wśród przedstawicieli motoryzacji. Wszystko bowiem wskazywało na to, że pod pretekstem coraz bardziej restrykcyjnych przepisów wprowadzony zostanie, de facto, zakaz sprzedaży samochodów z napędem spalinowym. Wygląda jednak na to, że grupa doradcza Komisji Europejskiej AGVES (Advisory Group on Vehicle Emission Standards) ugięła się pod naciskiem branży, a nowe rekomendacje będą łatwiejsze do spełnienia.
Nadzieję na kompromis wyraził także Niemiecki Związek Producentów Motoryzacyjnych (VDA). W przekonaniu prezes VDA Hildegardy Muller, która zapoznała się z ustaleniami, proponowane zmiany, chociaż nadal bardzo surowe, pozwolą branży przetrwać, a KE zrezygnowała z celów niemożliwych do spełnienia.
O tym, że byłyby one niewykonalne, świadczyły postulaty zredukowania do zaledwie 30 mg/km emisji NOx (a nawet, w pesymistycznym scenariuszu, do 10 mg/km) oraz rezygnacji z tolerancji pomiaru PEMS, która wynosiła 25-30 mg i pozostawiała producentom margines błędu. Jeśli do tego dodamy surowsze testy RDE, które zakładały zachowanie norm emisji bez względu na parametry drogowe, obciążenie i przy wydłużonym cyklu życia auta, to sytuacja „spalinówek” rysowała się nieciekawie.
Nadal będzie trudno, nikt nie ma co do tego wątpliwości, ale w tym tunelu pojawiło się światełko nadziei. Szczegółów na razie nie znamy, ale decydujący wpływ na ostateczny kształt nachodzącej normy może mieć postawa największych gospodarek Unii, zwłaszcza Niemiec i Francji. „Europejskie normy środowiskowe powinny działać jako bodziec, zamiast niszczyć przemysł. Ta norma nam nie pasuje. Część postulatów idzie za daleko” – przekazał w rozmowie z „Le Figaro” Bruno Le Mair, francuski minister finansów, w odniesieniu do pierwotnych założeń Euro 7.
redakcja@miesiecznikdealer.pl
