Aktualności

Plug-iny na celowniku

Transport & Environment, europejska federacja zajmująca się m.in. promocją elektromobilności i ochroną środowiska, uderza w… segment hybryd plug-in. Według T&E rzeczywista emisja aut z takim napędem jest dużo wyższa od deklarowanej i nie… wolno wspierać ich sprzedaży.

Close up of a car dual exhaust pipe

O pozarządowej organizacji, której siedziba mieści się w Brukseli, zrobiło się w ostatnich tygodniach dosyć głośno. To konsekwencja niektórych postulatów T&E, które w znacznym stopniu godzą w branżę motoryzacyjną – a przynajmniej jej spalinowy „segment”. Zaczęło się od kontrowersyjnej – by nie powiedzieć: głupiej – propozycji, aby skończyć z ulgami w podatku VAT dla samochodów służbowych z napędem benzynowym, a do tego doszedł apel, by do 2025 r. wszystkie auta firmowe były „elektrykami”.

Teraz federacja opublikowała kolejny szczegółowy raport, tym razem biorąc pod lupę hybrydy plug-in. Testy przeprowadzono na trzech modelach – BMW X5, Volvo XC60 oraz Mitsubishi Outlander, ale wyniki badania można śmiało przenieść na porównywalne auta innych marek. Czego się zatem dowiedzieliśmy? Tego, że w przypadku sporadycznego ładowania plug-inów poziom ich emisji jest większy niż w przypadku zwykłych „spalinówek”. I że ich realna emisja jest większa, niż wskazywałyby na to testy. Nie są to wnioski specjalnie przełomowe, bo i wszyscy zdają sobie sprawę, że po pierwsze, testy laboratoryjne nie są do końca miarodajne, a po drugie – w przypadku hybryd plug-in bardzo dużo zależy od sposobu użytkowania auta.

Zdaniem Julii Poliscanovej, starszego dyrektora ds. niskoemisyjnych aut w T&E, hybrydy plug-in to „fałszywe samochody elektryczne, stworzone na potrzeby testów laboratoryjnych i ulg podatkowych, a nie prawdziwej jazdy”. „Rządy powinny zaprzestać subwencji tych pojazdów milionami z kieszeni podatników” – oświadczyła przedstawicielka T&E. Do raportu w rozmowie z portalem Automotive News Europe odniosły się już Mitsubishi oraz Volvo, które poinformowały, że produkowane przez nie auta posiadają niezbędne certyfikaty, a niezależne testy nie są miarodajną i wiarygodną metodą pomiaru emisji.

Co to oznacza dla branży? Jeśli postulaty T&E trafią w Brukseli na podatny grunt, to kolejne lata mogą być pod względem „emisyjnym” jeszcze trudniejsze, w szczególności wśród tych producentów, którzy najmocniej zainwestowali w ten segment, czyli brandów premium. Więcej o poprzednich „rewolucyjnych” propozycjach T&E pisaliśmy tutaj.

Zdjęcie: Press BMW

Skontaktuj się z autorem
Redakcja
Linkedin
REKLAMA
Zobacz również
Aktualności
Grupa PTH importerem kolejnej chińskiej marki. „Wskrzeszenie dawnego segmentu”
Redakcja
27/3/2024
Aktualności
Podzielić się sukcesem
Redakcja
27/3/2024
Aktualności
Zmiany w kierownictwie BMW Group Polska
Redakcja
27/3/2024
Miesięcznik Dealer
Jedyne na rynku pismo poświęcone w 100 proc. tematyce zarządzania autoryzowaną stacją dealerską. Od ponad 12 lat inspirujemy właścicieli, menedżerów i szefów poszczególnych działów dealerstw samochodów.