Według doniesień portalu „The Korea Times” rozmowy między właścicielem SsangYonga – indyjską grupą Mahindra & Mahindra, a amerykańskim holdingiem samochodowym HAAH, utknęły w martwym punkcie. Kością niezgody okazały się udziały – indyjski potentat dążył do wyprzedania całości swoich akcji, na co nie zgodzili się Amerykanie. Pomimo swoich kłopotów SsangYong nie może też liczyć na państwową pożyczkę lub dotację, bo ewentualna pomoc sprawiłaby, że z wnioskiem o wsparcie mogliby się zgłosić pozostali producenci np.: GM Korea – spółka córka General Motors – czy Renault Samsung.
15 grudnia 2020 r. SsangYong zakomunikował, że nie będzie w stanie spłacić wszystkich zobowiązań finansowych wobec trzech zagranicznych wierzycieli – Bank of America, JPMorgan Chase i BNP Paribas. Kilka dni po ogłoszeniu tej informacji firma złożyła w seulskim sądzie wniosek o rozpoczęcie procesu upadłościowego. Dług koreańskiego producenta wobec instytucji finansowych pod koniec zeszłego roku wynosił już 285 mln dol.
Problemy SsangYonga trwają zresztą od dłuższego czasu. W ciągu ostatnich 15 kwartałów południowokoreański producent regularnie notował ujemny wynik finansowy. W roku 2020 liczba sprzedanych samochodów spadła w firmie o 19 proc. Co więcej, pod koniec stycznia firma ogłosiła, że w ciągu pierwszych dwóch miesięcy roku 2021 pensje pracowników zostaną zredukowane o połowę.
To jednak nie pierwszy raz, kiedy firma zmaga się z problemami finansowymi. SsangYong ogłaszał już bankructwo w poprzednich latach. W 1997 r. producent został wykupiony przez Daewoo Motors, zaś w 2004 r. głównym udziałowcem firmy stał się chiński SAIC.