Była już pandemia i związane z nią lockdowny, były niedobory półprzewodników spowodowane suszą na Tajwanie, pożarami w Japonii czy atakiem ostrej zimy w Teksasie. Wybuchła wreszcie wojna, a wraz z nią w górę poszybowały ceny energii. Koniec jednego kryzysu zwiastował początek kolejnego i podobnie może być tym razem.
Z prognoz S&P Global, amerykańskiego giganta z branży analitycznej, wynika, że nadchodząca chłodna zima może stanowić następną odsłonę kryzysu, z którym branża zmaga się od lat. Tym razem podmiotami szczególnie narażonymi będą poddostawcy części, także motoryzacyjnych, dla których rosnące koszty prowadzenia działalności, zwłaszcza ceny mediów, mogą okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny.
Zdaniem S&P Global potencjalne straty produkcyjne sektora automotive w Europie mogą sięgnąć nawet miliona pojazdów na kwartał, poczynając od ostatnich miesięcy 2022 r., przez cały rok 2023. Do niedawna eksperci przewidywali, że w tym okresie kwartalny poziom produkcji będzie oscylował na poziomie 4-4,5 mln szt., ale uaktualnione dane sugerują, że wolumen może spaść do zaledwie 2,75-3 mln wyprodukowanych aut. A to oznacza, że w trakcie roku z fabryk może wyjechać nawet o 5-6 mln pojazdów mniej, niż pierwotnie zakładano.
Co ciekawe, w swoim badaniu S&P Global postanowiła sprawdzić, w jaki sposób problemy energetyczne wpłyną na sytuację branży motoryzacyjnej w poszczególnych krajach UE. Na podstawie szeregu wskaźników firma doszła do wniosku, że największe szanse na skuteczną obronę przed kryzysem mają Czechy, Niemcy oraz Polska. Trudne miesiące mogą czekać natomiast zwłaszcza Belgów, Włochów i Hiszpanów, o czym zadecyduje m.in. brak samowystarczalności energetycznej.