Udział „elektryków” eksportowanych z Chin do Niemiec wzrósł już ponad trzykrotnie w I kw. 2023 r., co uderzyło zwłaszcza w Grupę Volkswagen. Pisaliśmy ostatnio, że presja cenowa, którą narzuciła Tesla, skłoniła także chińskich producentów do obniżania swoich cen. To z kolei problem dla koncernów z Europy, które wciąż w większym stopniu stawiają na marżę niż wolumen.
Raport Allianz Trade wskazuje, że pojazdy elektryczne produkowane w Chinach to największe zagrożenie dla europejskich producentów, którzy, jeśli nie podejmą odpowiednich działań, mogą tracić łącznie ponad 7 mld euro rocznego zysku netto do 2030 r. „Dla mnie najpoważniejszym zagrożeniem cenowym dla aut elektrycznych jest chińska ekspansja, za którą idą dość konkurencyjne ceny, a przy tym bardzo dobre samochody” – oceniła podczas konferencji „Financial Times” Future of the Car Linda Jackson, dyrektor generalny Peugeota.
Szefowa francuskiej marki zasugerowała, że w odpowiedzi na chińską konkurencję potrzeba odpowiedniej technologii, gwarantującej wysoki stosunek jakości do ceny, nie zaś obniżania za wszelką cenę kosztów dla klienta. Jackson wspominała też, że ostatnie obniżki cen Tesli zwiększają presję, która dotknęła przemysł motoryzacyjny, i obniżają wartość rezydualną pojazdów.
Przed producentami z Europy stoją więc poważne wyzwania, bo z jednej strony zagraża im perspektywa spadku sprzedaży ich aut elektrycznych w Chinach, a z drugiej rosnąca sprzedaż importowanych „elektryków” z tychże Chin na Starym Kontynencie. Już w styczniu Carlos Tavares, dyrektor generalny Stellantisa, zwracał uwagę, że europejski przemysł motoryzacyjny stoi w obliczu „strasznej walki” z chińskimi importerami. I choćby kwartalne wyniki dla Niemiec pokazują, że w istocie problem jest duży.