Arno Antlitz, dyrektor finansowy Grupy Volkswagen, ocenia dla dziennika „Börsen-Zeitung”, że niedobór półprzewodników będzie trwał dłużej, niż oczekiwano. W jego przekonaniu sytuacja złagodzi się w tym oraz przyszłym roku, ale nawet za dwa lata branżę czekają wyzwania. Według eksperta producenci chipów nie będą w stanie sprostać rosnącemu popytowi na półprzewodniki, i to nawet przy zwiększonej produkcji. Jest to oczywiście spowodowane m.in. elektryfikacją przemysłu motoryzacyjnego.
Antlitz przyznaje, że wybrane zakłady Grupy Volkswagen są nieustannie zmuszane do przerw, które potęguje wojna na Ukrainie. Nasz wschodni sąsiad jest bowiem nie tylko ważnym dostawcą dla branży automotive, ale i wytwórcą (zwłaszcza wiązek elektrycznych), co potwierdzają zresztą statystyki. Ukraina odpowiada za 29 proc. europejskiego importu stali oraz 25 proc. światowych dostaw neonu, który jest wykorzystywany przy wytwarzaniu półprzewodników.
Co więcej, podobne prognozy w kwestii prawdopodobnego terminu zakończenia kryzysu podażowego przedstawił Oliver Zipse, dyrektor generalny BMW Group. „Wciąż jesteśmy u szczytu niedoboru chipów” – zauważa w rozmowie z gazetą „Neue Zürcher Zeitung” Zipse. Przybliża, że niemiecki koncern spodziewa się poprawy obecnej sytuacji najpóźniej w 2023 r., zastrzegając, że nawet wówczas przemysłowi będą towarzyszyły gruntowne niedobory części. Nie dziwi więc, że większość producentów zdecydowała się już na uniezależnienie się od zewnętrznych dostawców komponentów, choć na efekty tego działania przyjdzie nam jeszcze poczekać.
redakcja@miesiecznikdealer.pl
